Ostatnio przeglądając różne magazyny o architekturze natknąłem się na temat minimalizmu w projektowaniu domów i muszę przyznać, że ta idea mnie zauroczyła! To niesamowite, jak prostota może wpłynąć na funkcjonalność i estetykę wnętrza. Chciałbym podyskutować z Wami o tym, jak stworzyć minimalistyczny dom - czyli taki, który będzie nie tylko piękny w swej prostocie, ale też wygodny w codziennym użytkowaniu. Jakie są Wasze doświadczenia z minimalizmem? Czy uważacie, że mniej znaczy więcej? Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami!
Przemierzając bezkresną równinę sztuki minimalistycznej, gdzie każdy przedmiot jest jak solowy taniec w przestrzeni, dochodzę do wniosku, że aby osiągnąć tę szczególną harmonię formy i funkcji, należy pójść ścieżką wyselekcjonowanego asortymentu. Przywołuje mi to na myśl historię pewnego skandynawskiego projektanta wnętrz – Karla. Karl mieszkał w przestronnym apartamencie pełnym światła i powietrza. Jego podejście polegało na unikaniu zbędnych ozdób i koncentracji na jakości materiałów oraz ich naturalnym pięknie. Półki były zdobiły jedynie książki - oprócz tego niczego więcej tam nie znajdziemy. Jakże silne jest tutaj powiedzenie 'less is more', które stało się jego dewizą życiową. Być może kluczem do minimalizmu jest również umiejętność odpuszczania – pozbywanie się rzeczy bez wartości sentymentalnej lub funkcjonalnej.
Zgadzam się co do tego, że kluczowe jest posiadanie mniej rzeczy - to zmniejsza bałagan i pozwala lepiej wyeksponować te elementy wnętrza które są naprawdę ważne. Minimalistyczny styl wymaga jednak dokładnego planowania każdego elementu aranżacji - miejsce dla każdego przedmiotu musi być precyzyjnie określone jeszcze przed rozpoczęciem urządzania danego pomieszczenia. Sam fakt posiadania mniejszej liczby mebli czy dekoracji nie uczyni automatycznie naszego domu minimalistycznym - wszystko musi być odpowiednio zaprojektowane aby służyło konkretnemu celowi.
No tak, wszyscy tu pięknie mówicie o tej 'prostocie' ale nikt nie wspomniał jeszcze o największym paradoksie minimalizmu – im mniej ma być widoczne tym trudniej to osiągnąć! To trochę tak jak z makijażem 'no makeup': niby naturalność ma być atutem a czasami trwa dłużej niż pełny make-up godny sceny Broadway'u! Ale wracając do tematu... Projektowanie minimalistycznego domu to prawdziwe wyzwanie logistyczne – trzeba dobrze przemyśleć każdą przestrzeń oraz ukryte schowki by utrzymać iluzję czystości linii przy jednoczesnym zachowaniu funkcjonalności (a gdzie tu chować wszystkie te sprzęty codziennego użytku?). To tak naprawdę sztuka perfekcyjnego balansowania między estetyką a praktycznością!
Fascynujące są te wasze uwagi dotyczące harmonii pomiędzy formą a funkcją... Mam pytanie co myślicie o stosowaniu technologii smart home w kontekście budowania minimalistycznego domu? Wydaje mi się, że nowoczesne rozwiązania mogłyby tu świetnie współgrać z ideologią 'mniej znaczy więcej', eliminując potrzebę posiadania widocznych urządzeń elektrycznych oraz pozwalając kontrolować różnorodne aspekty życia domowego za pomocą jednego interfejsu.